piatek 29.07.2005 masa warszawska
Moderators: Creeping Death, Edi, chmiel
piatek 29.07.2005 masa warszawska
wybiera sie ktos?
Niezly sen...: http://www.a-trip.com/tracks/view/63930
Re: piatek 29.07.2005 masa warszawska
Może być ciekawie
, z tego co czytałem na preclu to szykują akcje
na tych nowooddanych schodach ruchomych pod trasą WZ.
Z drugiej strony chyba nie ma co liczyć na rekordową MASE..

na tych nowooddanych schodach ruchomych pod trasą WZ.
Z drugiej strony chyba nie ma co liczyć na rekordową MASE..
Pozdro
Greg
Greg
ale pewnie > 2000 bedzie, wiec i tak jak dla mnie sporo ;)
Niezly sen...: http://www.a-trip.com/tracks/view/63930
15-15:30? tak zeby na lodzika jeszcze skoczyc.. ;>
Niezly sen...: http://www.a-trip.com/tracks/view/63930
jacek jedzie o 17, to mozecie sie dograc. powrot pewno kolo 22.
Niezly sen...: http://www.a-trip.com/tracks/view/63930
Hunter, tempo to zapodaje Leo. :)
btw. jak Ci juras pasi to moge 15.45
btw. jak Ci juras pasi to moge 15.45
Niezly sen...: http://www.a-trip.com/tracks/view/63930
nie demonizujcie mnie, nie ma we mnie nic z cyborga no moze upórHunter wrote:Jak Leo to tym bardziej sobie odpuszczam, sorka ale będzie mnie podrzucać do domu karetka:D

a jutro nie jade na Masę,szukam roweru dla żony,jest obawa że ...będzie miała lepszy ode mnie póki co mam na oku Gary Fishera Wahoo,bądź Kelly's Quartz

dobrej zabawy
massssakra. :)
z Rychem dojechalismy smyrani piaskiem i ciskani wiatrem na zamkowy tuz przed burza, pozniej rozpetalo sie pieklo. :)
ciemno, zimno, masa wody.
spod zadaszenia widzialem jak ludzie od czasu do czasu przelatywali ciagnieci sila wiatru.
gdy wszystko ustalo, masa ruszyla kilkanascie minut po 18, jednak po przejechaniu kawalka krakowskim przedmiesciem zamiast jechac dalej, udalismy sie na posilek regeneracyjny, przezerajac kase na ewentualny powrot... :)
wracalismy wiec z powodu tej wyzszej potrzeby bikami. cali mokrzy, dopiero za siekierkowskim sie deczko wypogodzilo. w samej wawie bardzo duzo drzew powyrywanych z korzeniami, polamane galezie, ulice podtopione.
w kazdym razie milo bylo, zawsze nowe doswiadczenie :)
z Rychem dojechalismy smyrani piaskiem i ciskani wiatrem na zamkowy tuz przed burza, pozniej rozpetalo sie pieklo. :)
ciemno, zimno, masa wody.
spod zadaszenia widzialem jak ludzie od czasu do czasu przelatywali ciagnieci sila wiatru.
gdy wszystko ustalo, masa ruszyla kilkanascie minut po 18, jednak po przejechaniu kawalka krakowskim przedmiesciem zamiast jechac dalej, udalismy sie na posilek regeneracyjny, przezerajac kase na ewentualny powrot... :)
wracalismy wiec z powodu tej wyzszej potrzeby bikami. cali mokrzy, dopiero za siekierkowskim sie deczko wypogodzilo. w samej wawie bardzo duzo drzew powyrywanych z korzeniami, polamane galezie, ulice podtopione.
w kazdym razie milo bylo, zawsze nowe doswiadczenie :)
Niezly sen...: http://www.a-trip.com/tracks/view/63930
Jak ja z Czarkiem ruszałem z domu, to zaczynało kropić. Razem stwierdziliśmy: "To jest kiepski pomysł"
, ale ruszyliśmy (było kilka minut po 17). Jechało się całkiem ok, szczególnie, że praktycznie większość trasy mieliśmy chyba "z wiatrem". Do Zakrętu dojechaliśmy ze średnią prędkością ponad 30km/h. Deszcz przestał kropić, tylko to co unosiło się nad Warszawą wyglądało trochę niewesoło. Kolejny odcinek: Zakręt-Kajki, również jechało się świetnie. Wiatr właściwie ucichł (cisza przed burzą - dosłownie). Po przejechaniu następnych kilkuset metrów (na wysokości remontowanego wiaduktu na Płowieckiej) zaczęło tak wiać, że jazda normalnym tempem sprawiała wiele problemów. Zatrzymaliśmy się na chwilę i rozważaliśmy powrót do domu (niebo nad Warszawą wyglądało masakrycznie). Podjęliśmy jeszcze jedną próbę jazdy dalej wbijając się za autobus podmiejski. Próba zakończona klęską
- nawet tunel za autobusem niewiele pomagał. Jak zobaczyliśmy spadające gałęzie i iskrzące się przewody elektryczne, przeskoczyliśmy kładką, na drugą stronę ulicy i pognaliśmy do domu (jakieś 20km). Już po niecałej minucie byliśmy cali mokrzy, także deszcz już nie przeszkadzał. Najgorsze były gałęzie, które leżały na drogach i co chwila spadały z drzew. Szczęście w nieszczęściu, że wiatr znowu wiał w plecy przez większość trasy (boczne podmuchy też dawały o sobie znać). Ostatecznie powrót zajął nam niewiele ponad pół godziny, to chyba rekord
, ale nie wiem, czy chciałbym to powtórzyć (no raczej nie w takich warunkach). To tyle jeśli chodzi o wypad na Masę do stolicy, bo się trochę rozpisałem 




cookie monster