Wystarczyła chwila i chociaż Ten Co Na Górze dawał wcześniej ostrzerzenia (car w poprzek drogi, dwójka zawalidrogów na rowerkach 4 kołowych z mamusią itp.) aby zwolnić - zignorowałem je i mając wiatr w plecy myślałem o kolejnym rekordzie na trasie.
Niestety - jadac ścieżka i mając zielone (nawet troche zwolniłem) wjechałem na jedną z kilku dróg przecinających ścieżkę rowerową na Wale miedzeszyńskim (a właściwie chciałem wjechać).
Niestety z lewej na kursie wybitnie kolizyjnym pokazało się coś dużego i blaszanego co staneło w poprzek drogi korzystając z przysługującej temu czemuś zielonej strzałki (opcja druga ze chciał mnie zabić ale domniemając niewinności moze po prostu mnie nie widział).
Efekt - u mnie hamowanie awaryjne i położenie się na bok.
Konsekwencje - cholerny ból w łokciu i wizyta u lekarza (na szczęście nie połamany) parę zastrzyków i zero roweru co najmniej miesiąc - potem zobaczymy (sorry Leo - nie pojeździmy

Nauczka na przyszłość - uważać, uważać i jeszcze raz uważać. Nie dac się ponieść wiatrom, optymizmowi i pilnować się zawsze i wszędzie (od dziś nie wierzę w rozsadek innych).
Konkluzje - moze zrobic jakiś dział bezpieczeństwo na forum z opisem miejsc gdzie się takie historie zdarzają
Podziękowania - mojemu Aniłowi Stróżowi )widać profesjonalista)
Pozdrawiam,
I uważajcie na siebie.